XV Baltic Single & Double Polonez Cup Race
11-16 sierpnia 2014
Autor: Robert Grodecki i Mirek Skoczek
W sobotę 16 sierpnia 2014 r. o godz. 18:00 w basenie jachtowym MOSiR w Świnoujściu odbyło się uroczyste zakończenie XV edycji Baltic Single & Double Handed Polonez Cup Race. Dla załogi Ambasadora nie było ono tak radosne jak poprzednie. Przypomnijmy, w ubiegłym roku klubowa załoga zajęła III miejsce w kategorii Double KWR. Tym razem załodze w składzie: Robert Grodecki i Mirosław Skoczek przyszło przełknąć gorzką pigułkę. Ambasador ukończył regaty na 15 pozycji (ostatniej w Double KWR) z czasem rzeczywistym 2 dni, 2 godziny, 3 minuty 23 sekundy (50 godzin, 3 minuty, 23 sekundy). W tym czasie jacht przepłynął 230 Mm, co daje średnią prędkość 4,6 węzła. Przypomnijmy, że rok temu czas 44,5 godziny (czyli krótszy jedynie o 4,5 godziny) dał załodze trzecie miejsce. W klasyfikacji bezwzględnej, bez podziału na kategorie oraz uwzględniając czas rzeczywisty, Ambasador zakończył regaty na 59 miejscu (na 74 startujące jachty).
٭٭٭
Na nasz słaby wynik złożyło się kilka czynników. Jednym z nich była pogoda, zupełnie inna niż rok wcześniej. Tym razem warunki meteorologiczne były bardziej zróżnicowane. Wiatry były zmienne zarówno jeśli chodzi o kierunek, jak i siłę: od zupełnej ciszy trwającej kilka godzin, do wiatru o sile 6°B podczas kilku burz. Co prawda nie było, jak rok wcześniej, wiatru o sile sztormu i czterometrowych fal, ale nie znaczy to, że było łatwiej. Ponadto zabrakło nieco szczęścia i umiejętności nawigacji meteorologicznej. O ile na pierwszym etapie (do wyspy Christianso) Ambasador żeglował w środku stawki, to po zwrocie straciliśmy szansę na dobrą pozycję.
Robert Grodecki - Źle zinterpretowaliśmy prognozy, próba opłynięcia Bornholmu od zachodu nie udała się. Utrzymujący się silny wiatr, dochodzący do 6°B i w dodatku z kierunku SW powodował, że kurs rzeczywisty, jaki udało się utrzymać to 280 - 290°, czyli prosto do Szwecji. Zamiast przybliżać się do mety w Świnoujściu, każda godzina oddalałaby nas od celu. Zapowiadana zmiana siły i kierunku wiatru opóźniała się, i jak się później okazało, przyszła dopiero w godzinach popołudniowych. Perspektywa 6-8 godzin uciążliwej i nieskutecznej halsówki zniechęciła nas. Podjęliśmy decyzję o powrocie na trasę wschodnią, co niestety spowodowało sporą stratę czasu. Spadliśmy na 12/13 miejsce w sztafecie. To opóźnienie zemściło się dłuższym, niż inne jachty, postojem w strefie ciszy. O ile pozostałe jachty flauta zatrzymała w połowie dystansu pomiędzy Bornholmem a Świnoujściem, o tyle Ambasador kołysał się na martwej fali kilka mil na południowy zachód od wyspy. Za nami był już tylko jeden jacht, z którym przyszło nam się ścigać przez całą burzową noc ze środy na czwartek. W nocy, ze względu na przechodzące burze z wyładowaniami atmosferycznymi, obfitymi opadami deszczu i porywami wiatru, żeglowaliśmy mocno zarefowani. Zbyt mocno jak się okazało nad ranem. Jacht, z którym się ścigaliśmy przez całą noc zniknął.
Kolejnym czynnikiem mającym wpływ na wynik, jest sam Ambasador i jego cechy nautyczne. Głównie chodzi o to, że jacht nie żegluje ostro na wiatr, zwłaszcza przy silnym wietrze i zarefowanych żaglach. O ile grot jeszcze pracuje w ostrym bajdewindzie i pozwala na niewielkie wyostrzenie, to założona na rolfoku genua już w pełnym bajdewindzie wpada w szalony łopot i nie daje się mocniej wybrać. Nie dość, że nie da się płynąć ostrzej, to jeszcze żegluga na krawędzi łopotu grozi zniszczeniem żagla.
Mirek Skoczek – Pływanie regatowe bardzo różni się od turystycznego. Wymaga dobrej znajomości jachtu, dużego wysiłku fizycznego, odporności psychicznej i podejmowania ryzyka. Wszystkiego tego nam po trochu zabrakło. Jeśli chodzi o ryzyko, to Ambasador ma jedną podstawową wadę (która szczególnie ujawniła się w tym roku) - jest to jacht klubowy, na który po regatach czekała już następna ekipa. Na nas ciążyła świadomość, że nie możemy przeholować, bo po regatach ktoś czeka na jacht, ma załogę i zaplanowaną trasę, a tu Grodecki i Skoczek oddają jacht z podartym spinakerem, grotem itp. i nie ma już czasu na naprawę. Na prywatnym jachcie, prywatny właściciel co najwyżej podrze prywatne żagle. A nam przyszło się ścigać z jachtami w większości prywatnymi. Musieliśmy przez cały czas pamiętać, że startujemy w regatach na jachcie wybudowanym 18 lat temu, przy wsparciu Huty Legnica, ale dobre czasy się skończyły (od dwóch lat prosimy Fundację Polskiej Miedzi o wsparcie finansowe na remont jachtu - bez efektu) i musimy się troszczyć i uważać na jacht, bo na drugi nie będzie klubu stać. O ile ja byłem zwolennikiem bardziej ofensywnego żeglowania, to Robert mnie hamował. Narzucił wcześniejsze refowanie żagli i ich późniejsze rozrefowywanie. Tylko raz pozwolił postawić spinakera, później już nie, chociaż inni nieśli spinakery nawet przy 6°B. Na pewno mieliśmy szansę na zdecydowanie lepsze miejsce, jacht na to pozwalał, widać to było po starcie gdy płynęliśmy w okolicach 7 miejsca. Niestety Robert ciągle coś powtarzał o wymienionych podwięziach wantowych… Zresztą wcale mu się nie dziwię, pewnie na jego miejscu zrobiłbym to samo. W końcu to on jako czarterujący odpowiadał przed klubem za zwrot jachtu w dobrym stanie.
Paradoksalnie te lżejsze tegoroczne warunki okazały się mniej sprzyjające od ubiegłorocznego sztormu. Wtedy nie było filozofii, wszyscy musieli się mocno zarefować i praktycznie jednym halsem popłynąć na punkt zwrotny (wyspa Christianso) i z powrotem. Halsowania było bardzo mało, właściwie już pod koniec regat w Zatoce Pomorskiej, przy słabnącym wietrze i fali. W tym roku prognozy nie były tak jednoznaczne, cała flotylla uczestnicząca w regatach rozpłynęła się w różnych kierunkach. Część jachtów poszła po zachodniej stronie Bornholmu i tą drogą wracała, pozostała część żeglowała drogą klasyczną. Wystarczy porównać zarejestrowaną na stronie Portalu Żeglarskiego dzięki systemowi trackingu trasę regat z ubiegłego roku i aktualną, aby zauważyć różnicę. W drodze powrotnej wszyscy musieli halsować na wiatr, w lepszej sytuacji były jachty chodzące ostrzej do wiatru. Ambasador chodzący pełniej do wiatru, nawet jak było to jedynie 5°, na każdym halsie tracił kilka mil. Nie mówiąc już o tym, że po regatach nie tylko my mieliśmy uczucie większego zmęczenia. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że pracy przy żaglach było zdecydowanie więcej niż rok wcześniej, gdzie większość zarefowała się na starcie i do mety właściwie nie dotykała żagli. Teraz było zupełnie inaczej. Niektórzy spinakera stawiali osiem razy! A każdy kto pływał na Ambasadorze wie, że refowanie grota tylko teoretycznie możliwe jest z kokpitu i jednoosobowo, w praktyce potrzeba dwóch ludzi i wyjścia pod maszt.
Podane powyżej okoliczności nie są prostym szukaniem usprawiedliwienia, ale stwierdzeniem oczywistych faktów. Mamy świadomość własnych błędów, słabości i niedoświadczenia oraz tego, że mimo wszystko można było zakończyć regaty z dużo lepszym wynikiem. Ostatnie miejsce (jeden jacht pod koniec wyścigu wycofał się) jest bardzo deprymujące, zwłaszcza że rok wcześniej była III lokata na mecie. Morze jednak uczy pokory - jak się okazało - regaty również… Dostaliśmy surową lekcję. Potwierdziła się też w całej rozciągłości potoczna prawda o regatach: chcesz wygrać regaty, musisz forsować żaglami…
٭٭٭
Impreza z roku na rok rozrasta się. W tym roku zgłoszonych było 85 jachtów i ponad stu uczestników. Ostatecznie wystartowały 74 jachty (solo i double), regaty ukończyło 61 - pozostałe wycofały się z różnych powodów. W tym słynny s/y Polonez, na którym zameldował się na starcie kapitan Krzysztof Baranowski. Było to dokładnie w 40 rocznicę obecności kapitana na starcie regat o „Puchar Poloneza” w 1974 r. Przypomnijmy, że kryształowy puchar, który do dzisiaj jest główną nagrodą w regatach, został ufundowany na pamiątkę rejsu s/y Poloneza dookoła świata 1972/1973 pod kapitanem Krzysztofem Baranowskim. Tegoroczne spotkanie kapitana Baranowskiego z jachtem, na starcie Poloneza stało się symboliczną klamrą wieńczącą bogate życie żeglarskie, jednego z najbardziej utytułowanych polskich żeglarzy wszechczasów. Przed regatami doszło do miłego spotkania autorskiego z kapitanem, można było porozmawiać, wymienić się doświadczeniami oraz uzyskać sympatyczny wpis z autografem na jednej z kilku książek kapitana sprzedawanych podczas spotkania, w tym najnowszej pt.: Bujanie w morskiej pianie, Warszawa 2014.
Rok 2024
Rok 2022
Rok 2021
Rok 2019
Rok 2017
Rok 2015
- Wrześniowy rejs Ambasadorem do Kłajpedy
- Ambasadorem dookoła Gotlandii w regatach Sailbook Cup 2015
- Majowy rejs Ambasadorem z Trzebieży do Górek Zachodnich
Rok 2014
- XV Baltic Single & Double Polonez Cup Race
- Głogowianie na Pogorii: 31 styczeń – 9 luty 2014 r.
Rok 2013
Rok 2012
- Szwedzka Wyprawa Etap II
- Szwedzka Wyprawa Etap I - VI Rejs Weteranów "Sztokholm Lewym Halsem"
- Rejs dookoła Zelandii
Rok 2011
- Wokół Peloponezu
- Ambasadorem na Morze Północne Etap III
- Ambasadorem na Morze Północne Etap II
- Ambasadorem na Morze Północne Etap I
- Ambasadorem dookoła Uznam
- Klubowy kurs na stopień sternika jachtowego PZŻ
Rok 2010
- MÓJ PIERWSZY REJS Trzebież - Bornholm - TrzebieżZ notatnika Martusi :)
- Ambasadorem na Rugię i Bornholm
Rok 2009
- Wokół Bornholmu na Ambasadorze
- Ambasadorem po Zalewie Szczecińskim i wokół Uznam
- Ambasadorem z Gdańska do Szczecina
Rok 2008
Rok 2007
Rok 2005
Rok 2004
Rok 2003
- Z rejsu sylwestrowego 2003/2004 na jachcie "Joseph Conrad"
- Rejs do Lubeki 2003 r.
- Z rejsu na jachcie "Śmiały" do Irlandii
- Przerwany rejs
- Pierwszy rejs po morzu dodatek do artykułu "Przerwany resj"
- Z rejsu po Karaibach