Ambasadorem na Rugię i Bornholm
17-31 lipca 2010 r.
Autor: Relacja Roberta Grodeckiego
Ubiegłoroczny eksperyment, z organizacją rejsów morskich na klubowym jachcie s/y Ambasador dla członków klubu i uczestników klubowych kursów żeglarskich, spotkał się z pozytywnym odzewem i znalazł, w tym roku, kilku naśladowców wśród kadry. W konsekwencji zorganizowano nie jeden, czy dwa rejsy, ale w sumie miały się odbyć cztery takie rejsy.
Poniższa opowieść dotyczy jednego z tych rejsów. W ubiegłym roku, prowadziłem dwa rejsy tygodniowe. Wadą takiego rejsu jest to, że w przypadku konieczności powrotu do portu, w którym rejs się rozpoczął, możliwa do zrealizowania trasa jest mocno ograniczona. Z konieczności występuje duży pośpiech, związany z realizacją zaplanowanej trasy. Gdy jeszcze uwzględnimy, że żeglarstwo, jak mało, która forma aktywności, mocno jest uzależniona od pogody, zwłaszcza kierunku i siły wiatru, to nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że tygodniowy rejs niesie z sobą wiele ograniczeń. Dlatego też w tym roku postanowiłem zorganizować rejs trwający dwa tygodnie.
Na wiosnę ostatecznie ukształtował się skład załogi, do której weszli Piotr Jędrasik wraz z żoną Dorotą, Jacek Wemer, Krzysztof Grodecki oraz prowadzący rejs, autor niniejszej notatki
Rejs rozpoczął się w Szczecinie Dąbiu 17 lipca i zakończył się w tym samym porcie, w dniu 31 lipca 2010 r. Początek rejsu, a właściwie dojazd do Szczecina z Legnicy i Lubina był frustrujący. Trasę, którą powinno się pokonać w cztery i pół godziny, przejechaliśmy w siedem, w tym kilka godzin stojąc w korkach. Chcieliśmy zacząć nasz rejs, jak najszybciej. Rano przejąć jacht, szybkie zakupy prowiantu i jak najwcześniejsze wyjście na Odrę i Zalew Szczeciński. Lokalizacja portu stałego postoju Ambasadora, czyli HOM na Dąbiu Małym, powoduje konieczność poświęcenia praktycznie całego dnia na wyjście w morze lub przepłynięcie Zalewu po stronie Niemieckiej.
Dopiero późnym popołudniem uporaliśmy się z jachtem i zakupami. Wysoka temperatura, przekraczająca 32 ° C w cieniu nie ułatwiała zadania. Z konieczności postanowiliśmy przenocować na Dąbiu, a rejs rozpocząć następnego dnia. W niedzielę 18 lipca, wstaliśmy bardzo wcześnie, by o 0545 uruchomić silnik i oddać cumy. Po sobotnich upałach, nastąpiła zdecydowana zmiana pogody, spadek temperatury o 8 C, pochmurnie i wietrznie. W związku z tym, że wiało z północy i to mocno, po kilku godzinach jazdy na silniku, postanowiliśmy zatrzymać się w Trzebieży. Zwłaszcza, że przy okazji stwierdziliśmy ubytki oleju w silniku, zmuszeni byliśmy dolać 1/3 l oleju i to po zaledwie 6 godzinach pracy silnika. Pozostałą część dnia spędziliśmy na zwiedzaniu Trzebieży, odwiedzinach w Centralnym Ośrodku Żeglarstwa PZŻ, by wieczór spędzić w pobliskiej tawernie. Ze względu na pogodę postanowiliśmy przenocować w Trzebieży i w dalszą trasę ruszyć następnego dnia. Tym samym już na początku naszego rejsu mieliśmy jeden dzień spóźnienia w stosunku do planu. Postanowiliśmy to nadrobić następnego dnia.
W poniedziałek 19 lipca, zerwałem załogę wcześnie rano, by już o 0850 uruchomić silnik. Po tankowaniu paliwa, zakupieniu dodatkowej butli oleju silnikowego o 0920 opuszczamy Trzebież. Pogoda wyraźnie poprawiła się, wzrosła temperatura, ponownie zrobiło się upalnie, ale niestety zupełnie przestało wiać. Co stanowiło pewien problem, ponieważ postanowiliśmy dogonić stracony dzień i płynąć bezpośrednio do Wolgast z pominięciem innych, mijanych po drodze porcików Niemieckiej części Zalewu. Z Trzebieży do Wolgast jest ok. 45 Mm. Przejście tej trasy zajęło nam trzynaście godzin, w tym na żaglach płynęliśmy jedynie przez godzinę. Po drodze jeszcze postój na kotwicowisku pod zwodzonym mostem Zecheriner Klappbrucke, otwieranym jedynie o określonych godzinach. Czas ten wykorzystaliśmy na przygotowanie obiadu, a Dorota i Piotr skorzystali z okazji do kąpieli w pobliżu jachtu. Do Wolgast dotarliśmy po godzinie 2000, chwilę musieliśmy poczekać na otwarcie kolejnego zwodzonego mostu, by móc zacumować w Marinie Horn. W dzienniku jachtowym odnotowana została godzina 2110, jako moment wyłączenia silnika. Wolgast zwiedziliśmy późnym wieczorem.
Kolejnym naszym celem był Stralsund, gdzie dotarliśmy po dziewięciu godzinach wspaniałej żeglugi i pokonaniu kolejnych 36 Mm. W końcu zaczęło przyzwoicie wiać i to z dobrego kierunku. Dotarcie do samego miasta wiązało się z koniecznością pokonania kolejnego zwodzonego mostu, otwieranego o ściśle wyznaczonych godzinach. Konieczny był postój na kotwicy przed mostem w Stralsundzie, gdzie panował duży tłok, a po otwarciu mostu rozpoczął się prawdziwy wyścig w kierunku mariny, w centrum miasta. Piękny widok kilkudziesięciu jachtów pędzących pod żaglami i na silnikach w kierunku przystani. Po chwili okazało się, co było tego przyczyną. Każdy chciał stanąć jak najbliżej starego centrum miasta, a liczba miejsc postojowych była ograniczona. W dodatku silny wiatr sprawiał poważne kłopoty z cumowaniem, ale w końcu udało się. O godzinie 1800 nastąpiło odstawienie silnika. Byliśmy bardzo zadowoleni z tego dnia. W końcu udało się porządnie pożeglować, wiał wiatr E 3 4 B. Zwłaszcza wspaniała żegluga po Grefswalder Bodden bardzo nas ucieszyła. W końcu poczuliśmy, że nasze wakacje zaczęły się. Wieczorem, po kolacji ruszyliśmy na zwiedzanie. Stralsund jest starym hanzeatyckim miastem, z wieloma zachowanymi zabytkami. W szczególności warto zwiedzić XIII wieczny ratusz z drewnianą kolumnadą i pięknym portalem, równie stary, następnie nieco przebudowany w XVII w. kościół Św. Mikołaja, kościół Św. Jakuba z XIV w., klasztor franciszkański z XIII w. Piotr z Dorotą zwiedzają nowoczesne Oceanarium. Po spacerze wszyscy idziemy na piwo do fajnej knajpki na starym mieście. Późną nocą idziemy spać. Tych kilka pierwszych dni rejsu z porannymi pobudkami, nieźle nas zmęczyło, postanawiamy dłużej pospać i odpocząć.
W środę 21 lipca ruszamy w dalszą drogę, jak dla nas, dość późno. Silnik uruchamiamy o 1515, kurs na północ Rugii. Po czterech godzinach na silniku, w tym częściowo z pomocą żagli i przepłynięciu 16 Mm, o 1900 cumujemy w basenie porciku Vitte na wschodnim brzegu wyspy Hiddensee, która, jak podaje locja, kształtem przypomina grot strzały. W nieodległej wiosce Kloster stoi, zamieniony na muzeum, dom Gerharta Hauptmanna, wybitnego niemieckiego pisarza. Korzystając z okazji wszyscy zażywamy kąpieli w morzu. Zapamiętałem dość zimną wodę, mogliśmy zaobserwować pierwszych naturystów obojga płci i to na ogólnie dostępnej plaży!
Ze względu na wzrastającą siłę wiatru i niezbyt korzystny kierunek, jak dla naszych planów pożeglowania na północny zachód, w kierunku Duńskich Bełtów, postanawiamy czwartek 22 lipca (!) spędzić na rozlewiskach północnej Rugii. Rano pobudka, o 0915 start silnika, by po kilku godzinach na silniku i żaglach oraz przepłynięciu 20 Mm zatrzymać się na postój w Breege. Pierwszy chłodniejszy dzień od wypłynięcia z polski. Duża ulga od słońca. Kąpiel w morzu, piwko na plaży. Historia miejscowości jest długa, sięga okresu słowiańskiej dominacji na wyspie. Obejrzenia warte są "domki kapitańskie" kryte trzciną z przełomu XVIII i XIX w. Współcześnie miasteczko zamieszkałe jest przez ok. 800 stałych mieszkańców. W Breege mieści się jedna z większych na Rugii firm czarterujących jachty morskie.
W morze ruszamy dopiero, gdy pogoda poprawia się na dobre, tj. w poniedziałek 26 lipca. W planie mamy opłynięcie wyspy od północy i dotarcie do grupy skalistych wysepek z największą z nich, czyli Christianso. Wysepki te leżą na północny wschód od Bornholmu i są najbardziej na wschód położonym terytorium Danii. Ponownie mamy wspaniałą żeglarską pogodę, jest ciepło, ale nie upalnie, wieje 3 do 4°B z zachodu. Po kilku godzinach, wchodzimy do miniaturowego porciku położonego pomiędzy wyspami Christianso i mniejszej, ale też zamieszkałej, Fredrikso. Następnie, wieczorem, lądujemy w Svaneke, gdzie zatrzymujemy się na noc. W pamięci pozostanie piękna żeglarska pogoda. Od Bornholmu do Christianso żeglowaliśmy na motyla. Przed wyjściem do Nexo zdążyliśmy jeszcze spróbować wędzonego śledzia ze Svaneke i obejrzeć, w suchym doku, rozpoczętą budowę drewnianego żaglowca.
W dniu 27 lipca (wtorek) przestawiamy się ze Svaneke do Nexo. Nexo jest drugim, co do wielkości portem na Bornholmie, a przy okazji największym portem rybackim na wyspie. Chociaż i tu widać wyraźny regres. Przed laty stacjonowało w tym porcie ponad 130 kutrów, teraz ok. 50. Zrobiło się za to więcej miejsca dla żeglarzy. Jest to bezpieczny port schronienia w przypadku zachodnich sztormów.
Na środę 28 lipca zaplanowaliśmy rozpoczęcie powrotu ku Polskiemu wybrzeżu, nasz rejs pomału zbliżał się do końca. Rano, po śniadaniu ostatni spacer po miasteczku, drobne zakupy i o 1415 uruchomienie silnika, wyjście do Świnoujścia. Po trzydziestu godzinach żeglugi i przepłynięciu ok. 82 Mm, w dniu 29 lipca (czwartek) o godzinie 2015 cumujemy w Basenie Północnym w Świnoujściu. godzinach i kolejnych 42 Mm zameldować się o 1920 w przystani HOM.
Formalnie kończymy nasz rejs w sobotę 31 lipca. Następuje wyokrętowanie i wyjazd załogi. Zostaję jedynie z Krzysztofem, czekamy na przyjazd Juliana Jaworskiego, który po nas przejmuje jacht. Rejs kończymy z bilansem 398 Mm za rufą i 138 godzinami żeglugi (75 godzin na żaglach i 63 godziny na silniku).
Myślę, że nasz tegoroczny rejs można zaliczyć do udanych. Żeglowaliśmy w zmiennych warunkach pogodowych. Pierwszy tydzień wręcz upalny, raczej słabe wiatry. Drugi tydzień chłodniejszy, generalnie mocniejsze wiatry, burza z wiatrem do 7°B, intensywny opad deszczu, w trakcie postoju w Ronne. Trasa rejsu urozmaicona i atrakcyjna pod względem turystycznym, odwiedzone dwa kraje: Niemcy i Dania, w sumie 10 portów. Piotr i Jacek w trakcie tego rejsu zdobywają wymagane, przepisami PZŻ, minimum do stopnia sternika jachtowego. Dorota miała okazję do intensywnego opalania się, a Krzysztof zaliczył swój pierwszy morski rejs.
Robert Grodecki: Lubin, dnia 13 października 2010 r.
Rok 2024
Rok 2022
Rok 2021
Rok 2019
Rok 2017
Rok 2015
- Wrześniowy rejs Ambasadorem do Kłajpedy
- Ambasadorem dookoła Gotlandii w regatach Sailbook Cup 2015
- Majowy rejs Ambasadorem z Trzebieży do Górek Zachodnich
Rok 2014
Rok 2013
Rok 2012
- Szwedzka Wyprawa Etap II
- Szwedzka Wyprawa Etap I - VI Rejs Weteranów "Sztokholm Lewym Halsem"
- Rejs dookoła Zelandii
Rok 2011
- Wokół Peloponezu
- Ambasadorem na Morze Północne Etap III
- Ambasadorem na Morze Północne Etap II
- Ambasadorem na Morze Północne Etap I
- Ambasadorem dookoła Uznam
- Klubowy kurs na stopień sternika jachtowego PZŻ
Rok 2010
- MÓJ PIERWSZY REJS Trzebież - Bornholm - TrzebieżZ notatnika Martusi :)
- Ambasadorem na Rugię i Bornholm
Rok 2009
- Wokół Bornholmu na Ambasadorze
- Ambasadorem po Zalewie Szczecińskim i wokół Uznam
- Ambasadorem z Gdańska do Szczecina
Rok 2008
Rok 2007
Rok 2005
Rok 2004
Rok 2003
- Z rejsu sylwestrowego 2003/2004 na jachcie "Joseph Conrad"
- Rejs do Lubeki 2003 r.
- Z rejsu na jachcie "Śmiały" do Irlandii
- Przerwany rejs
- Pierwszy rejs po morzu dodatek do artykułu "Przerwany resj"
- Z rejsu po Karaibach