Głogowianie na Pogorii: 31 styczeń – 9 luty 2014 r.
31 stycznia - 9 lutego 2014
Autor: Robert Grodecki
Głogowianie na Pogorii: 31 styczeń – 9 luty 2014 r.
Z inicjatywą rejsu na żaglowcu Pogoria i udziału w nim uczniów głogowskich szkół wystąpił Kap. Andrzej Ziajko - przed laty mieszkaniec Głogowa. Pomysł padł na podatny grunt i znalazł żywy oddźwięk wśród nauczycieli głogowskich szkół. Jeszcze w październiku 2013 r. odbyło się spotkanie, na którym ustalono termin rejsu oraz podzielono zadania związane z jego organizacją. Zostałem poproszony o pomoc w naborze kadry z uprawnieniami żeglarskimi. Naszym zadaniem było „przypilnowanie” młodzieży i jej żeglarskie przeszkolenie. Dodatkowo niektórzy z nas mieli pełnić funkcje starszych wachty i oficerów. Odpowiedniej treści komunikat został umieszczony na stronie Klubu Żeglarskiego Posejdon PTTK O/Huta Miedzi „Legnica”. Kilku kolegów z klubu wyraziło zainteresowanie rejsem, ale ostatecznie tylko cztery dorosłe osoby pojechały na Pogorię razem z młodzieżą (w tym dwóch klubowiczów: Kazimierz Śliwowski i ja).
Początkowo nabór młodzieży na rejs przebiegał z pewnymi kłopotami. Gdy okazało się, że nie jesteśmy w stanie skompletować całej szkolnej załogi, działania STAP Gdynia zostały rozszerzone na inne miasta. Ostatecznie w skład załogi weszła młodzież z Głogowa, Łodzi i Krakowa. W skład głogowskiej załogi weszło ostatecznie 15 uczniów.
W ramach rejsu organizator zapewnił m.in. autokar, który zabrał głogowską grupę spod Miejskiego Ośrodka Kultury w piątek 31 stycznia 2014 r. Po ok. 18 godzinach podróży wylądowaliśmy w Livorno w północno-zachodniej części Włoch, gdzie czekał na nas żaglowiec. Miasto przywitało nas pochmurnym niebem i deszczem. Mimo zmęczenia, musieliśmy szybko zamustrować się na okręcie, przenieść zaopatrzenie i przystąpić do szkolenia pokładowego. Nastąpił podział na wachty. Po posiłku chętni wyszli na zwiedzanie miasta i jego zabytków. Wieczorem odbyła się dalsza część szkolenia, po czym wszyscy z ulgą poszli do swoich kabin by w końcu odespać podróż.
W niedzielę pogoda poprawiła się niewiele, nikt nie miał ochoty na spacery w deszczu. Nieliczne przebłyski nieba wykorzystywane zostały do dalszego szkolenia. Młodzież uczyła się węzłów żeglarskich, ćwiczyliśmy operowanie rzutką. Odbyło się szkolenie na rejach i z obsługi żagli. Po południu kapitan podjął decyzję o wyjściu w morze, co nastąpiło po kolacji. Pierwsza doba w morzu „przerzedziła” załogę przy posiłkach. Cóż wiało 6 B, stan morza sięgał 3-4 B. Po około 30 godzinach i przepłynięciu 158 Mm wylądowaliśmy w zatoce Saint Tropez. Pierwszym zwiedzonym portem było Grimaud położone w głębi zatoki. Pogoda była fatalna, wręcz lało, jak z przysłowiowego cebra. Po kilku godzinach przestawiliśmy się pod miasteczko, od którego nazwę wzięła zatoka, tj. słynne Saint Tropez. Tak, to rozsławione komediową serią filmów o żandarmie z ST z Louisem de Funes w roli głównej. Saint Tropez słynie również z tego, że mieszka w nim… Brigitte Bardot - gwiazda francuskiego kina z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Tutaj na szczęście wypogodziło się i wreszcie wyszło słońce. Humory poprawiły się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Załoga została przewieziona pontonem na brzeg i na kilka godzin rozbiegła się po okolicy. Przed kolacją, pełni wrażeń, wrócili na okręt. W nocy kotwica została podniesiona, a my pożeglowaliśmy w kierunku Cannes.
Pod stolicą europejskiego filmu zameldowaliśmy się w środę. Pogoda była tak zła, że skończyło się na postoju na kotwicy i podziwianiu miasta z pokładu żaglowca. Kapitan postanowił przestawić okręt w nocy na kolejne kotwicowisko. Wybrał zatokę Villefranche, jedno z najbardziej urokliwych miejsc francuskiej części M. Śródziemnego. Do zatoki weszliśmy w nocy. Niestety warunki były tak niekorzystne, że po kilku godzinach walki na kotwicach, zapadła decyzja o wyjściu w morze i przeczekaniu w dryfie do świtu. Rano ponownie weszliśmy do zatoki, warunki poprawiły się - wiatr i fala zelżały. Mogliśmy spokojnie stanąć na kotwicy. Załoga ponownie została wywieziona pontonem na brzeg.
Kolejny dzień zastał nas w nieodległej Nicei. Tam, dla odmiany udało nam się stanąć przy nabrzeżu w porcie, co ułatwiło wyjście do miasta. Nicea okazała się dużym (lotnisko), ale pełnym uroku miastem z „duszą”. Imponująca promenada, zabytki starego miasta, wszechobecne swojskie napisy cyrylicą (j. rosyjski), palmy, cytryny i pomarańcze na drzewach uświadomiły wszystkim, że jesteśmy na południu Europy. Nicea była ulubionym miejscem zamieszkania uciekinierów z Odessy, przepędzonych przez rewolucję bolszewicką 1917 r. Jak widać, nadal jest miejscem chętnie odwiedzanym przez Rosjan. Ostatnim portem na naszej trasie(i miejscem zakończenia rejsu) było włoskie San Remo, rozsławione w latach siedemdziesiątych słynnym festiwalem piosenki. To tutaj sukcesy odnosiła nasza piosenkarka Anna German, przypomniana niedawno w rosyjskim serialu telewizyjnym. Również i to miasto, pełne południowego uroku, zrobiło na wszystkich duże wrażenie. Szkoda, że przez większość dnia intensywnie padało. Można było odnieść wrażenie, że zima objawia się na południu Europy porą deszczową. A najpopularniejszym towarem, sprzedawanym na każdym kroku były… parasolki!
W sobotę po klarze na pokładzie i w kabinach, wszystkie worki żeglarskie zostały złożone w klasie. W południe, na rufie Pogorii, odbyła się uroczysta zbiórka, podczas której kapitan rozdał wszystkim uczestnikom opinie z rejsu. Oczywiście pozytywne – cała załoga spisała się dobrze. Mimo dość trudnych warunków pogodowych, rejs przebiegł spokojnie i bez wypadków. Po apelu jacht udostępniony został kolejnej załodze, która ok. południa przybyła na żaglowiec. My mieliśmy ostatnie wolne godziny. Część załogi poświęciła czas na dalsze zwiedzanie miasta, część ruszyła na zakupy, a część miło spędziła wolny czas w kawiarni. Młodzież odkryła miejscowego McDonald’s-a. Po późnej obiadokolacji ruszyliśmy w drogę powrotną do Polski. Wszystkim dopisywały humory i obiecaliśmy sobie, że jeszcze spotkamy się „pod żaglami”.
Na koniec nieco statystyki. W trakcie tego tygodnia zaliczyliśmy 59 godzin żeglugi, 94 godziny postoju (głównie na kotwicy) i przebyliśmy 259 Mm odwiedzając: Livorno, Grimaud, Saint Tropez, Cannes, Villefranche-sur-Mer, Nice i San Remo.
(-) Robert Grodecki
Więcej informacji o rejsie można znaleźć w artykule prasowym.
Rok 2024
Rok 2022
Rok 2021
Rok 2019
Rok 2017
Rok 2015
- Wrześniowy rejs Ambasadorem do Kłajpedy
- Ambasadorem dookoła Gotlandii w regatach Sailbook Cup 2015
- Majowy rejs Ambasadorem z Trzebieży do Górek Zachodnich
Rok 2014
- XV Baltic Single & Double Polonez Cup Race
- Głogowianie na Pogorii: 31 styczeń – 9 luty 2014 r.
Rok 2013
Rok 2012
- Szwedzka Wyprawa Etap II
- Szwedzka Wyprawa Etap I - VI Rejs Weteranów "Sztokholm Lewym Halsem"
- Rejs dookoła Zelandii
Rok 2011
- Wokół Peloponezu
- Ambasadorem na Morze Północne Etap III
- Ambasadorem na Morze Północne Etap II
- Ambasadorem na Morze Północne Etap I
- Ambasadorem dookoła Uznam
- Klubowy kurs na stopień sternika jachtowego PZŻ
Rok 2010
- MÓJ PIERWSZY REJS Trzebież - Bornholm - TrzebieżZ notatnika Martusi :)
- Ambasadorem na Rugię i Bornholm
Rok 2009
- Wokół Bornholmu na Ambasadorze
- Ambasadorem po Zalewie Szczecińskim i wokół Uznam
- Ambasadorem z Gdańska do Szczecina
Rok 2008
Rok 2007
Rok 2005
Rok 2004
Rok 2003
- Z rejsu sylwestrowego 2003/2004 na jachcie "Joseph Conrad"
- Rejs do Lubeki 2003 r.
- Z rejsu na jachcie "Śmiały" do Irlandii
- Przerwany rejs
- Pierwszy rejs po morzu dodatek do artykułu "Przerwany resj"
- Z rejsu po Karaibach