Szwedzka Wyprawa Etap II
28 lipca - 11 sierpnia 2012r.
Autor: Relacja Roberta Grodeckiego
Wyjazd do Trzebieży i Świnoujścia. Prom do Ystad (27.07.2012 piątek).
Wyjeżdżamy rano, zaraz po śniadaniu. W trasę ruszamy samochodem Krzysztofa Boehma. Krzysztof wyjeżdża z Legnicy, po drodze zabiera Mnie i Jasia Chomicza z Lubina, a Jacka Szczecińskiego z Nowej Soli. W Trzebieży jesteśmy po 14. Zostawiamy samochód Krzysztofa na parkingu w Centralnym Ośrodku Żeglarskim, sami przesiadamy się do auta Mirka Skoczka. Wyjazd do Świnoujścia. Po 17 jesteśmy w Świnoujściu. Za nami ok.400 km. Tutaj uzupełniamy zakupy o rzeczy, których wcześniej nie mogliśmy kupić, chodzi o warzywa, owoce, jajka, mleko, śmietanę, chleb itp., czyli to co łatwo się psuje. Kupujemy również alkohol, bo w Szwecji jest drogo. Już w Nowej Soli, gdzie dosiadł się Jacek, cieszyłem się, że mój oraz Piotra Czerniaka worki żeglarskie, wcześniej znalazły się na jachcie, tak jak i zasadnicza część zakupów. Inaczej nie zapakowalibyśmy się na podróż do Sztokholmu. Prom mamy dopiero o 22,30, ale zgodnie z instrukcją musimy być pod terminalem na 1,5 godziny wcześniej. Zakupy, konieczność odprowadzenia Piotra samochodu, którego używaliśmy w Świnoujściu do zrobienia zakupów oraz konieczne przeprawy promem miejskim powodują, że ledwie zdążamy na wyznaczoną godzinę. Wjazd na prom wywołuje emocje, bo robię to pierwszy raz. Instalujemy się w fotelach lotniczych (nie mamy kabin), zwiedzamy prom. Czeka nas ok. 8 godzin rejsu do Ystad.
Samochodem w poprzek Szwecji. Sztokholm (28.07.2012 sobota).
Rano, kilka minut po 6, prom cumuje w porcie. Zaczyna się nasz szwedzki etap podróży samochodowej. Jest nas pięciu, samochód zapchany bagażami i zakupami, jest ciasno i mało wygodnie, a do przejechania 670 km do Sztokholmu. Bardzo się cieszę na tę podróż, mimo niewygód. Po pierwsze nigdy nie miałem okazji być w tym kraju, poza krótkimi wizytami w szwedzkich portach, przy okazji bałtyckich rejsów. Przejazd samochodem, w poprzek Szwecji i to tylu kilometrów, dawał szansę na obejrzenie i chociaż powierzchowne poznanie tego ogromnego kraju. Szwecja jest prawie dwa razy większa od Polski, a zamieszkuje ją jedynie ok. 1/4 liczby mieszkańców Polski, nieco ponad 9 mln obywateli. Większość oczywiście żyje w południowej części kraju, poniżej równoleżnika przecinającego stolicę Szwecji. Mimo to gęstość zaludnienia jest niska. Czuć to było chociażby podczas naszej podróży autostradą. Ruch na drodze, w porównaniu z Polską był niewielki. Jedynie w pobliżu większych miast nieco intensywniejszy. Dopiero w okolicach Sztokholmu zrobiło się gęściej od samochodów. Czemu nie należy się dziwić. W samej stolicy mieszka 20% wszystkich obywateli Szwecji. Po drodze kilka razy zatrzymywaliśmy się na odpoczynek, wybieraliśmy ciekawe miejsca. Na parkingu pod mariną jachtową przy samym Muzeum Vasy. byliśmy ok. godziny 16. Tutaj nastąpiło przywitanie z ekipą Mirka. Mimo zmęczenia, bardzo szybko musieliśmy się wypakować z samochodu Mirka, tak by zwolnić auto, do którego z kolei on i jego koledzy mogli się zapakować, zwalniając jednocześnie Ambasadora. Po zapakowaniu się na jacht, zrobiliśmy szybką kolację. A wieczorem ruszyliśmy na pierwsze zwiedzanie miasta. Na jacht wróciliśmy grubo po północy.
W stolicy Szwecji (29.07.2012 niedziela).
Mimo dobrych chęci, by nie marnować czasu i jak najwięcej skorzystać na pobycie w Sztokholmie, zmęczenie z dni poprzednich dało o sobie znać. Załoga "pozbierała się" dopiero w południe. Cóż za sobą mieliśmy ponad 1000 przejechanych kilometrów, 8 godzin rejsu promem, nieprzespaną noc z piątku na sobotę oraz długi nocny spacer. Po późnym śniadaniu, udaliśmy się do Muzeum Vasy, na zwiedzanie ponoć największej atrakcji turystycznej stolicy Szwecji, tj. najlepiej zachowanego galeonu z XVII w. Całe muzeum zostało zbudowane wokół tego jednego eksponatu. Spędziliśmy w nim całe popołudnie. Krótko mówiąc, robi ogromne wrażenie i koniecznie trzeba je odwiedzić będąc w Sztokholmie. Po obiadokolacji przygotowanej na jachcie, ponownie ruszyliśmy w miasto. Już podczas pierwszego spaceru Sztokholm zrobił na nas wielkie wrażenie. Samo śródmieście położone jest na 14 wyspach połączonych ze sobą 57 mostami. Nie bez przyczyny miasto nazywane jest Wenecją północy, chociaż wysp tu jest więcej niż we włoskim mieście. Trzy najważniejsze wyspy położone na linii łączącej jezioro Melar z M. Bałtyckim, tworzą historyczne centrum miasta. Stadsholmen mieści Gamla stan, średniowieczne Stare Miasto i Pałac Królewski, czyli Kungliga Slottet. Na mniejszej wyspie Riddarholmen, na zachód od Pałacu, stoi ogromny Riddarholmskyrkan (kościół). Natomiast najmniejszą Helgeandsholmen w połowie zajmuje budynek szwedzkiego parlamentu. O ile w samym Sztokholmie (w granicach administracyjnych) mieszka jedynie 830 tyś. mieszkańców, to w całym okręgu 1,9 min. Miasto jest największym i najważniejszym ośrodkiem gospodarczym kraju. Jest to też najważniejsze centrum finansowe Europy Północnej. A jednocześnie jest to miasto o nieskazitelnej przyrodzie wdzierającej się do samego centrum. Tylko w Sztokholmie można się wygrzewać w słońcu, leżąc na wyszlifowanych skałach tuż obok ścisłego centrum, zanurzać zmęczone nogi w krystalicznie czystej wodzie, a nawet kąpać się w niej. Liczni wędkarze, raz za razem wyciągający na brzeg dorodne łososie, czy też pstrągi, nie budzą większego zdziwienia. Woda zajmuje trzecią część miasta. Około 40% powierzchni lądu zajmują tereny zielone i parki. Stolica Szwecji jest siedzibą 100 muzeów, 40 bibliotek. W mieście toczy się bogate życie teatralne i muzyczne. Stolica Szwecji nie musiała przeżywać ani I, ani II wojny światowej, w mieście zachowało się wiele wspaniałych zabytków, zachowały się całe zabytkowe dzielnice. Spacer zakończyliśmy bardzo późno. Doszło do miłego spotkania z Polakiem, starszym obieżyświatem, który podróżuje po Europie starym citroenem CV 2, tzw. cytryną. Przy okazji zbierając fundusze ulicznymi pokazami i sztuczkami.
Zaczynamy nasz rejs. Przez wyspy szkierowe archipelagu sztokholmskiego (30.07.2012 poniedziałek).
Pierwszy dzień rejsu. Mimo pokusy dalszego zwiedzania miasta, zapadła decyzja o wypłynięciu. Co by nie mówić, byliśmy daleko od Trzebieży, gdzie miało nastąpić przekazanie jachtu następnej załodze. Prognozy na najbliższe dni nie były dla nas najlepsze (silny wiatr: 5 - 6 B z S i WS) i tylko 2 tygodnie na powrót. O ile Mirek mógł właściwie zakończyć rejs w dowolnym porcie na wybrzeżu Szwecji, to my musieliśmy zdążyć wrócić do Trzebieży.
Rejs przez szkiery archipelagu sztokholmskiego postanowiliśmy podzielić na dwa etapy, by uniknąć pływania po zmroku na tym wymagającym nawigacyjnie akwenie. Pierwszym portem miało być miasteczko Dalaro, w którym wcześniej stał Mirek. Jakieś 25 mil od centrum Sztokholmu. Całą tę, bardzo atrakcyjną krajobrazowo, trasę pokonaliśmy praktycznie na silniku, wiało bowiem z południa, pod koniec dnia całkiem mocno. Przy cumowaniu musieliśmy się nieco "sprężyć" by wyszło bezpiecznie i elegancko. Trasa zajęła nam ok. 5 godzin. Wieczorem nieco wiatr zelżał, ale prognoza na następny dzień zapowiadała wiatr o sile 5 do 6 B i to niestety z S.
Przez wyspy szkierowe, dzień II. Bałtyk. Kurs na Gotlandię (31.072012 wtorek).
Po śniadaniu, mimo nie najlepszej prognozy, ruszyliśmy. Na postój i oczekiwanie na "odkrętkę" wiatru nie mogliśmy sobie pozwolić, prognozy na kolejne dwa dni zapowiadały podobne warunki, czyli zrobiłby się czwartek, a my nadal bylibyśmy w szkierach, daleko od polskiego brzegu. Kilka godzin zeszło nam na silniku, na którym przyszło nam przebijać się na południe, dopiero po wyjściu poza ostatnie wysepki i skały archipelagu, odłożyliśmy się na prawy hals i na zarefowanym grocie i foku poszliśmy na SE. Żegluga była ciężka i co tu ukrywać męcząca. Ostry bejdewind, siła wiatru bliższa 6B, stan morza, co najmniej 3B, wszystko to, zwłaszcza w pierwszym dniu na otwartym morzu, mocno wymęczyło załogę niewielkiego Ambasadora. Wyhalsowanie się do Slite na Gotlandii zajęło nam przeszło 38 godzin ciężkiej żeglugi. Do portu dotarliśmy już po ciemku, mieliśmy nawet problem by wypatrzeć główki basenu - nie były oświetlone! Sił już nawet nie starczyło na kolacje i sprzątanie bałaganu, jaki w między czasie powstał pod pokładem.
Gotlandia jest największą wyspą na Morzu Bałtyckim. Wyspa należy do ulubionych miejsc wakacyjnego wypoczynku. Turystów przyciąga łagodny klimat, piaszczyste plaże, wspaniałe zabytki i przyroda. Strategiczne położenie Gotlandii uczyniło z niej w średniowieczu ważny ośrodek handlowy i militarny. Na wyspie znaleziono wiele grobów w kształcie łodzi i srebrnych skarbów z czasów wikingów, dla których wyspa była dogodną bazą wypadową do wypraw rzekami dzisiejszej Rosji i Ukrainy, aż do Morza Czarnego.
Gotlandia. Slite. Visby (2.08.2012 czwartek)
Ze względu na pogodę, wiedzieliśmy już, że jachtem nie dopłyniemy do Visby, stolicy Gotlandii, która była pierwotnym naszym celem. Szkoda było jednak nie zobaczyć tego urokliwego miasta, z jego wspaniałymi zabytkami świadczącymi o bogatej historii. Postanowiliśmy dotrzeć do Visby miejscowym autobusem, ze Slite było to jakieś 35 km. Ruszyliśmy po śniadaniu. Dzień był piękny i słoneczny. Miasto zrobiło ogromne wrażenie, zwłaszcza na tych kolegach, którzy byli w nim pierwszy raz. Obeszliśmy w koło mury miejskie, zwiedziliśmy katedrę oraz ruiny pozostałych świątyń. W mieście trwały intensywne przygotowania do tradycyjnie odbywanego w sierpniu "tygodnia średniowiecznego". Samo miasto wpisane jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. W średniowieczu Visby należało do związku hanzeatyckiego i było jednym z najważniejszych i najbogatszych miast ówczesnej Europy. Visby słynie również jako miasto, gdzie jest - ponoć - największe w całej Szwecji zagęszczenie barów, pubów, restauracji i kawiarni.
Do Slite wróciliśmy ok.18 i zdążyliśmy jeszcze zwiedzić to niewielkie miasteczko, które znalazło miejsce w najnowszej historii Polski. To tutaj, podczas okupacji, wylądował "kurier z Warszawy" Jan Nowak Jeziorański. To tutaj spotkał życzliwych Szwedów, którzy pomogli dostać się na zachód Europy. Współczesne Slite to największa na wyspie i całej Szwecji cementownia, która przerabia surowiec z nieodległej kopalni odkrywkowej, mającej kształt ogromnego leja. Cement produkowany w Slite trafia nawet do Afryki.
Kurs Olandia (3.08.2012 piątek).
Po wysłuchaniu prognozy pogody, która zapowiadała zmianę kierunku wiatru na bardziej zachodni, wyliczeniu odległości i prognozowanego czasu dojścia do Olandii, postanowiliśmy wyjść w morze po objedzie. Ostatecznie cumy oddaliśmy o 15,30. Po czasie okazało się, że był to najdłużej trwający etap naszego rejsu. Przejście ok. 140 Mm zajęło nam 52 godziny żeglugi przy wiatrach o sile 4 do 6B z SW, W i chwilami NW. Portem, który udało nam się złapać był, leżący na południowo-zachodnim cyplu Olandii, Gronhogen. Do portu dotarliśmy przed wieczorem, w niedzielę 5.08.2012. Wszyscy byliśmy zmęczeni, po szybkiej kolacji i kąpieli poszliśmy spać. Olandia jest drugą dużą wyspą Szwecji. Na długą i wąską Olandię prowadzi z Kalmaru 6 kilometrowy most. Wyspa charakteryzuje się największą liczbą słonecznych dni, wspaniałą przyrodą i licznymi zabytkami. Przyrodniczą osobliwością jest alvaret - zespół karłowatej roślinności stepowej, niespotykanej nigdzie indziej na świecie. Rośnie też na wyspie ok. 30 gatunków orchidei oraz rośliny charakterystyczne dla Alp i tundry. W północnej części wyspy znajduje się letnia rezydencja rodziny królewskiej.
Krótki postój na Olandii. Gronhogen. Szwecja kontynentalna. Kristianopel (6.08.2012 poniedziałek).
Rano okazało się, że Gronhogen to niewielka wieś, z jednym sklepem spożywczym. Stwierdziliśmy, że oprócz nas, jeszcze trzy inne jachty znalazły schronienie w niewielkim basenie portowym, w tym jeden z czeską załogą. Zwiedzenie miejscowości zajęło nam pół godziny. Prognozy pogody były niekorzystne, zanosiło się na kilka dni silnego wiatru w dodatku z SW. Podano ostrzeżenie o silnym wietrze (7B) i burzach. Groziło nam, że ugrzęźniemy w tej szwedzkiej dziurze. Zapadła decyzja o przestawieniu się do najbliższego portu na kontynentalnej części Szwecji. Kursem zachodnim, po trzech godzinach i przepłynięciu 12 Mm stanęliśmy w urokliwym porciku Kristianopel. Do Świnoujścia w linii prostej mieliśmy ok. 155 - 160 Mm i złe prognozy. Ostatecznie okazało się, że musieliśmy zostać do czwartku. Wiało mocno, okazało się, że wiatr osiągnął siłę sztormu, a na Bałtyku środkowym odnotowano nawet 9B. Dobrze, że pozostaliśmy w porcie i nie pchaliśmy się na morze. Zwłaszcza, że prognozy na koniec tygodnia przewidywały zmianę wiatru na W i NW oraz siłę 3 do 5B. Pogoda generalnie była dobra i sprzyjała spacerom i labie na pokładzie (w porcie), dużo słońca i ciepło. Zwiedziliśmy wieś z zabytkowym kościołem i urokliwym cmentarzykiem. Niemiłą niespodzianką okazał się brak autobusu w sezonie letnim. Jedynie w okresie roku szkolnego kursuje regularnie autobus do Karlskrony, latem trzeba przejąć 6 km do najbliższej krzyżówki z drogą: Kalmar - Karlskrona. Stwierdziliśmy jednak, że nie stać nas na taki wysiłek, chociaż w planach mieliśmy zwiedzanie, tego miasta. W zamian zająłem się, wraz z Jankiem i Piotrem, łowieniem ryb. Szło nam nadspodziewanie dobrze. Udało nam się złapać, w dwa poranki, wiadro ryb, które wystarczyły na dwa kolejne obiady dla pięcioosobowej załogi Ambasadora. A zapachy, które unosiły się nad całym portem jachtowym, wzbudziły nieukrywaną zazdrość innych żeglarzy i tubylców.
Ostatni etap. Wracamy do Polski (9.08.2012 czwartek).
Nie da się ukryć, że atmosfera zaczęła się robić, w środę (8.08.2012,) już nieco nerwowa. Brak wyraźnej poprawy pogody, kurczący się czas do końca rejsu i spora odległość, wywoływała niepewność, co do dalszych naszych działań. Jacht najpóźniej w sobotę 11.08.2012, o godzinie 12 musiał być w Trzebieży, gdzie czekać na niego miała następna załoga. Jedyną pociechą były prognozy pogody, które konsekwentnie zapowiadały zmianę kierunku i siły wiatru na korzystny, dla wszystkich podążających z portów południowo-wschodniej Szwecji w kierunku Bornholmu i dalej do Świnoujścia. Jeżeli prognozy by się sprawdziły, mieliśmy pewność, że zdążymy na czas. A niestety nadal wiało z SW, czyli od Świnoujścia, mieliśmy więc idealnie pod wiatr. Przy konieczności halsowania, zmierzona odległość w linii prostej 160 Mm, nagle wydłużała się nawet powyżej 200 Mm i w wyliczeniach zaczynało brakować czasu. Ostatecznie wyszliśmy w morze późnym popołudniem w czwartek, pod wiatr z SW 3 - 4B. Kurs jaki udawało się utrzymywać był poniżej 180, czyli środkowe wybrzeże Polski. Pod wieczór wiatr zaczął nareszcie odkręcać na W, a w sobotę faktycznie w końcu odkręcił na NW. Po 38 godzinach żeglugi, jednym halsem, weszliśmy do Świnoujścia, była godzina 20. Na tankowanie paliwa w Basenie Północnym spóźniliśmy się 2 godziny. Miłą niespodzianką była wizyta żony Krzysztofa z synami i ojcem. Chłopców z mamą zabraliśmy na pokład Ambasadora i przewieźliśmy ich do centrum miasta, na Wybrzeże Władysława IV. Stamtąd ruszyliśmy do Trzebieży, postanowiliśmy bowiem nie zostawać do rana i nie kusić losu ewentualnym spóźnieniem. W Trzebieży byliśmy grubo po północy. Nie przeszkodziło to w zorganizowaniu tzw. "wieczorku kapitańskiego". Rano, ok. 8, pobudka, klarowanie jachtu i pakowanie. Około godziny 11 pojawiła się nowa załoga. Przekazanie jachtu odbyło się sprawnie.
Podsumowanie.
Tradycyjnie na koniec, krótkie podsumowanie. W całym rejsie odnotowano: 189 godzin postoju w portach i 141 godzin żeglugi (86 żagle, 55 silnik). W tym czasie przepłynięto, wg. zliczenia ok. 511 Mm. Rejs był udany, przebiegał w średnich i lekko trudnych warunkach pogodowych, głównie ze względu na niekorzystny kierunek wiatru i nieco w mniejszym stopniu, ze względu na siłę wiatru. Ambasador nie chce płynąć pod wiatr i falę, zwłaszcza o sile 5-6B. Kolejny raz potwierdziło się, że kąt martwy znacząco rośnie na zarefowanych żaglach.
Rok 2024
Rok 2022
Rok 2021
Rok 2019
Rok 2017
Rok 2015
- Wrześniowy rejs Ambasadorem do Kłajpedy
- Ambasadorem dookoła Gotlandii w regatach Sailbook Cup 2015
- Majowy rejs Ambasadorem z Trzebieży do Górek Zachodnich
Rok 2014
Rok 2013
Rok 2012
- Szwedzka Wyprawa Etap II
- Szwedzka Wyprawa Etap I - VI Rejs Weteranów "Sztokholm Lewym Halsem"
- Rejs dookoła Zelandii
Rok 2011
- Wokół Peloponezu
- Ambasadorem na Morze Północne Etap III
- Ambasadorem na Morze Północne Etap II
- Ambasadorem na Morze Północne Etap I
- Ambasadorem dookoła Uznam
- Klubowy kurs na stopień sternika jachtowego PZŻ
Rok 2010
- MÓJ PIERWSZY REJS Trzebież - Bornholm - TrzebieżZ notatnika Martusi :)
- Ambasadorem na Rugię i Bornholm
Rok 2009
- Wokół Bornholmu na Ambasadorze
- Ambasadorem po Zalewie Szczecińskim i wokół Uznam
- Ambasadorem z Gdańska do Szczecina
Rok 2008
Rok 2007
Rok 2005
Rok 2004
Rok 2003
- Z rejsu sylwestrowego 2003/2004 na jachcie "Joseph Conrad"
- Rejs do Lubeki 2003 r.
- Z rejsu na jachcie "Śmiały" do Irlandii
- Przerwany rejs
- Pierwszy rejs po morzu dodatek do artykułu "Przerwany resj"
- Z rejsu po Karaibach